piątek, 6 marca 2015

"PIES", "SŁONECZNIKI" I M&M'sy

7 lutego, sobota ciąg dalszy

Jak sobie przypominacie (albo i nie) pierwszą część soboty spędziłam na zwiedzaniu Natural History Museum i Science Museum. Ponieważ była ładna pogoda resztę dnia postanowiłyśmy przeznaczyć na spacerowanie. Od Piccadilly przeszłyśmy się na Trafalgar Square, później dalej aż do Big Bena.

 Czy my zawsze musimy trafić gdzieś, gdzie dzieje się coś dziwnego? No chyba, że tłumy młodych ludzi poprzebieranych za np. krowy czy Pikachu są na porządku dziennym na londyńskich ulicach. Może trwały juwenalia albo coś w tym stylu?
Ale może wróćmy do opowiadania co robiłam. Na czym to ja skończyłam? A tak Big Ben. Później przez St. James Park znalazłyśmy się pod Buckingham Palace. 
Sisters :)
O Pałac Buckingham :)
Wieczór podobnie jak poprzedni spędziłyśmy w teatrze. Tak dla odmiany ;) Byłyśmy na sztuce "Dziwny przypadek psa nocną porą" (w oryginale "The Curious Incident of the Dog in the Night-time") na podstawie książki o tym samym tytule. Co z Was, którzy wiedzą co to jest National Theatre Live w Multikinie, możliwe, że słyszeli lub nawet widzieli ten spektakl. Widziałam go na dużym ekranie i na żywo i powiem szczerze - niebo a ziemia. Inna scena, inna obsada i brak polskich napisów pewnie miały na to znaczący wpływ, mimo wszystko było warto.

"Dziwny przypadek..." jest niezwykłą historią o chłopcu chorym na autyzm, a przy tym będącym geniuszem matematycznym, znającym wszystkie liczby pierwsze do 7507 i stolice większości państw. Jego idealny świat zostaje zburzony, kiedy pies sąsiadki zostaje zabity...grabiami. Rozpoczyna to ciąg zdarzeń, podczas których Christopher niczym Sherlock Holmes prowadzi dochodzenie i dowiaduje się nie tylko kto zabił Wellingtona, ale również...Tego Wam nie zdradzę, obejrzyjcie lub chociaż przeczytajcie książkę i sami się dowiedzcie :) Opowieść jest niesamowita, bo przybliża odbiorcom sposób postrzegania świata przez osoby chore na autyzm, ich problemy, lęki i marzenia.
8 lutego, niedziela

National Gallery mieszcząca się przy Trafalgar Square to miejsce pełne drogocennych dzieł sztuki, w tym "Słoneczników" Van Gogha. Chyba każdy, nawet totalny artystyczny ignorant zna ten obraz. Oprócz tego da Vinci, Rembrandt , van Eyck, Monet i wielu, wielu innych. Żałuję, że nie miałam możliwości dłuższego kontemplowania sztuki, bo jeszcze tyle innych atrakcji jest w Londynie, nie mniej jednak to, co chciałam, zobaczyłam. Może następnym razem spędzę tam więcej czasu?

British Museum - według niektórych zbiór największych grabieży w dziejach ludzkości. Najbardziej znane są eksponaty dotyczące historii starożytnego Egiptu i Grecji oraz słynny kamień z Rosetty. Mnie osobiście jakoś szczególnie nie zachwyciło. Chyba gdybym musiała zapłacić za wstęp, to bym żałowała.
Oprócz zwiedzania co jest nieodłączną częścią każdego wyjazdu? Zakupy :D W końcu trzeba kupić prezenty dla rodzinki i przyjaciół, no i ewentualnie coś dla siebie ;) No dobra głównie dla siebie i potem płakać, że się jest spłukanym. Takie życie... 
Sklepowe podboje rozpoczęłyśmy od M&M's Worldu. W takich miejscach w każdym odzywa się wewnętrzne dziecko i niestety z bólem serca trzeba te niemalże pierwotne instynkty hamować. Ale jak? No jak? Skoro wszędzie dookoła są m&m'sy we wszystkich kolorach tęczy! Przecież to niewykonalne! 
I do tego jeszcze maszyna mówiąca Ci jakim kolorem m&m'sa jesteś! *.* Ja byłam pomarańczowym :D
Na zakończenie dnia przeszłyśmy się jeszcze na wieczorny spacerek. Miasto nocą wygląda zupełnie inaczej jak za dnia, niektóre budynki są podświetlone, a miejskie latarnie nadają niezwykły klimat. Niestety nie zaprzyjaźniłam się jeszcze do końca z moim nowym aparatem, więc nie wszystkie zdjęcia wyglądają tak, jakbym sobie tego życzyła :/
Do następnego! Może nawet jutro coś napiszę? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz