poniedziałek, 27 października 2014

"SPADANIE", CZYLI PIERWSZE KROKI W DOROSŁYM ŻYCIU OCZAMI TEATRU


Dzisiaj opowiem Wam o jednej z moich pasji jaką jest teatr :) Z grupą teatralną Teatrzyk Błękitnego Czasu związana jestem od 3 klasy podstawówki, więc już szmat czasu. Myślę, że zajęcia teatralne wiele mi dały - bardziej otworzyły, pomogły zwalczyć nieśmiałość, ćwiczyłam dykcję, poznałam niezwykłych ludzi, obcowałam ze sztuką... i mogłabym tak wymieniać  jeszcze długo, ale nie o tym ma być ten post.

Naszym "najnowszym dzieckiem" jest spektakl pt. "Spadanie". W tym roku większa część grupy, w tym również ja, skończyła lub skończy 18 lat, więc postanowiliśmy zrobić przedstawienie o czymś nam bliskim, mianowicie kroku w dorosłość.

Spektakl rozpoczyna tytułowe spadanie, bohaterowie (czyli my) z początku nie rozumieją dlaczego spadają, boją się upadku i (chyba najważniejsze) nie wiedzą co będzie jak już w końcu spadną. Dosyć szybko i boleśnie zderzają się ( i to dosłownie) z Krainą Dojrzałości, gdzie witają ich przedstawiciele Społeczeństwa - "pani Generał" i "pan Premier". Po otrzymaniu dowodów osobistych bohaterowie pokonują szereg "uroków" dorosłego życia - prawo jazdy, poznają swoje prawa i obowiązki, zmierzają się w urzędzie pracy z poszukiwaniem zawodu (powiem nieskromnie, że to ja wygrałam walkę o staż :D ). W między czasie pojawiają się pytania o nasze obawy, marzenia, oczekiwania... Ta część była mniej poważna, bardziej komediowa, ale za to druga jest pełna rozważań o tym, jak naprawdę wygląda świat z perspektywy młodych ludzi - jest to wyścig szczurów, "mrowisko zawodowych niewolników", puste słowa na temat tego, że teraz młodzież ma łatwiej niż kiedyś... Jest też wątek wojenny zainspirowany Ukrainą i Rosją, który skłania do zadania sobie pytania "czy ojczyzna jest nas wartością, za którą można oddać życie?".

Spektakl jest pełen refleksji, ale w gruncie rzeczy jest prosty w odbiorze. Praca nad nim była świetną zabawą, bazowała na improwizacjach, mieliśmy duży wpływ na jego wygląd, pani Reżyser kierowała nami, ale dała nam też dużo swobody.

W sobotę pokazaliśmy go po raz kolejny, na przeglądzie w Wejherowie i uwaga, uwaga dostaliśmy nagrodę specjalną za najlepszą realizację tematu przewodniego konkursu  :D Czyż to nie wspaniałe ? :) Kolejny występ 8 grudnia na Sopockich Spotkaniach Teatralnych, więc trzymajcie kciuki, by też poszło dobrze :)

czwartek, 23 października 2014

DRACULA - ODGRZEWANE KOTLETY CZY "HISTORIA NIEZNANA"?

Transylwania, rok 1400 któryś i Luke Evans w roli wampira. Powiem tak, może być. Legenda o Draculi znana jest chyba każdemu, więc niby pomysł oklepany, ale film sam w sobie świetnie zrealizowany. Pokazuje tradycyjne przedstawienie wampira jako krwiopijcy, którego osłabia srebro i krucyfiks, a zniszczyć może światło słoneczne, bądź kołek wbity w serce. Innymi słowy nie dla fanów "Zmierzchu", kochających brokacącego się Edwarda Cullena i resztę jego dziwnej rodzinki.

Jest to historia o poświęceniu, miłości i wyborze między złem i mniejszym złem. Dracula został w tym filmie ukazany niczym antyczna postać tragiczna - jakiejkolwiek decyzji nie podejmie i tak będzie źle. Nie mniej jednak film kończy się oczywistym happy endem i możliwe, że możemy liczyć na tzw. to be continued. Ale co Wam będę streszczać film, nie jestem fanką spoilerów, więc jak chcecie sami obejrzyjcie :)

Co sądzę o filmie? Taki do obejrzenia. Nie jest to może arcydzieło kinematografii godne Oscara i oglądania go milion pięćset sto dziewięćset razy, ale zobaczyć można. Jest niesamowity pod względem efektów specjalnych - ujęcia oczami wampira czy scena walki w odbiciu miecza, to tylko niektóre z nich :) Sama pierwsza scena jest zrobiona, moim zdaniem, świetnie, ale co jest w niej takiego genialnego to Wam nie powiem :D

W skali od 1-10 daję 5 :)

sobota, 18 października 2014

POCZĄTKI BYWAJĄ TRUDNE…

Witaj Przybyszu! 
Albo może lepiej - Pozdrawiam Cię Zbłąkany Wędrowcze!
Nie, też nie tak. Może po prostu:
 
Cześć Człowieku Czytający Mojego Bloga! :)

Skoro oficjalne powitanie mamy za sobą przyszła pora na... (tam da dam):

Pierwsze zdanie pierwszego wpisu.

Uff to było trudne, teraz będzie już tylko lepiej :) Chyba każdy zna to uczucie, że nie potrafi zacząć, a jak już zacznie to jest z górki :)
Dosyć długo zbierałam się z myślą, by założyć bloga, ale powstrzymywała mnie niemoc napisania początku. Bo niby o tylu rzeczach chciałoby się napisać, ale co wybrać, od czego zacząć?
Może nie jest to idealny pierwszy post, ale pierwsze lody przełamane :) Nie wiem jak długo będę miała wenę do pisania albo czy znajdzie się ktoś, kto będzie czytał moje wypociny, ale na razie jestem optymistycznie nastawiona do kolejnych wpisów.
Na dzisiaj chyba wystarczy. Odmeldowuję się :)