piątek, 19 lutego 2016

TU&TERAZ - LUTY 2016

Nie mogę uwierzyć, że to już druga połowa lutego. Dacie wiarę, że ponad półtora miesiąca temu był Sylwester i Nowy Rok? To straszne, że tak szybko mija czas. Mam wrażenie, że tak niedawno pisałam styczniowe Tu&Teraz, a tu już przyszła pora na lutowe.

SŁUCHAM piosenek z bajek Disney'a. Moim ostatnim hitem jest "A Whole New World" z "Alladyna", którego muszę w końcu po tylu latach obejrzeć. Ta piosenka podobno do mnie pasuje, w każdym razie tak twierdzi bardzo inteligenty psychotest, na które miałyśmy z przyjaciółką małą, odmóżdżającą fazę po sesji.

CZYTAM jakoś mniej. Po ostatniej książce Trudi Canavan mam jakiś lekturowy zastój, nie mogłam ostatnio nic ciekawego dla siebie znaleźć. Ostatnio siostra dostała "Love, style, life", więc może się za nią zabiorę? A może Wy mi coś polecicie?

UCZĘ SIĘ jak być kreatywną na co dzień. Czytam inspirujące blogi, powoli zaczynam bardziej łapać techniczne aspekty związane z fotografią i obróbką zdjęć, mam zamiar zapisać się na kurs organizowany przez Kasię i w końcu zacząć dokumentować wspomnienia z wyjazdów w albumie Project Life. Chyba powoli zmierzam w dobrą stronę z wieloma sprawami, małymi krokami do celu.

UŻYWAM całkiem fajnej i chyba nawet dosyć popularniej aplikacji do mierzenia naszej aktywności fizycznej, a konkretniej Endomondo. Słyszeliście o niej? Jest bardzo wszechstronną aplikacją, można z niej korzystać zarówno na telefonie jak i na komputerze, zawiera sporo różnych dyscyplin od biegania i jazdy na rowerze po jogę i pilates. Ja korzystam na razie tylko z opcji "chodzenie" czy "jazda na rowerze", więc nie wiem jak sprawdza w przypadku innych aktywności. Endomondo daje też możliwość brania udziału w różnych wyzwaniach czy rywalizacjach z innymi użytkownikami aplikacji np. 2016 km w 2016 roku.

CZUJĘ SIĘ zakręcona. Nie wiem kiedy mijają mi kolejne dni, chyba wypadłam z rytmu przez tę pogodę i wolne od uczelni. Mam przeczucie, że ponowne wejście w kierat to będzie droga przez mękę, ale dla chcącego nic trudnego. Grunt to uszy do góry i pozytywne nastawienie.

CHCIAŁABYM by zbliżający się semestr na uczelni był nieco mniej wymagający. Przez ostatnie kilka miesięcy moje życie kręciło się prawie wyłącznie wokół rysunków, linorytów i Illustratora, studia zawładnęły mną całkowicie, więc mam dość tej sytuacji. Muszę wypracować sobie lepszy system organizacji pracy, by mieć więcej czasu dla siebie, bloga, przyjaciół. Właśnie dostałam pracę, więc naprawdę muszę ogarnąć planowanie czasu.

MYŚLĘ o wakacjach. Powoli zaczęłyśmy z siostrą planować wrześniowy urlop, ale zastanawiamy się też, czy nie wyskoczyć gdzieś na kilka dni w czerwcu. O ile Włoch we wrześniu nie odpuszczę i zrobię wszystko byśmy zrealizowały nasz niecny plan, tak w kwestii czerwca jestem otwarta na różne strony świata, ale moja siostra codziennie zmienia koncepcję od polskich gór poprzez Wilno, Berlin (znoooowu), Londyn, na Kolonii kończąc.

CIESZĘ SIĘ, że pozwoliłam sobie na totalny chill out. Może trochę gryzą mnie wyrzuty sumienia, że zrobiłam mało konkretnych rzeczy przez te prawie 3 tygodnie, ale przynajmniej tak jak chciałam poświęciłam sporo czasu przyjaciołom, nie myślałam zbyt dużo o uczelni, poukładałam sobie trochę niektóre sprawy i zastanowiłam na innymi.

POTRZEBUJĘ więcej ruchu. Nie mogę się już doczekać bardziej wiosennych dni, na szczęście coraz ich więcej. Mam w planach od marca zacząć przygodę z bieganiem. Zobaczymy co mi z tego wyjdzie, ale na razie motywacji mi nie brakuje.

CZEKAM na więcej słonecznych dni. Nawet kiedy jest mróz, ale świeci słońce od razu mam więcej energii i chęci do działania. Ta ponura, niezbyt sprecyzowana pogoda już naprawdę działa mi na nerwy, bo nic mi się nie chce (no chyba, że leżenie w łóżeczku się liczy).

To tyle z moim lutowych przemyśleń. Chyba na serio wkręciłam się w takie opisywanie tego co dzieje się u mnie w danym miesiącu, więc myślę, że będę kontynuować takie wpisy w kolejnych miesiącach. A co tam u Was słychać? Jak Wam mija luty?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz