Zakładając go nie sądziłam, że to aż tak ciężka praca. To ogromna odpowiedzialność, ale też wielka frajda. To godziny pisania, bóle głowy od wymyślania pomysłów i szukania słów, by je spisać. To praca na pełen etat i schorzenie, które nie mija - kiedy raz złapiesz bakcyla to już raczej się od niego nie uwolnisz. Choroba rozwija się wraz z rozwojem bloga, a kiedy osiągnie apogeum to już nie ma odwrotu - blogowy świat Cię wciągnął i nie prędko Cię wypuści (o ile w ogóle ma zamiar kiedykolwiek Cię puścić).
Blog to uzależnienie - myślisz o nim przez większość czasu, poświęcasz mu mnóstwo czasu, a i tak zawsze masz wrażenie, że to i tak za mało.
Czytając to może niektórzy z Was pomyślą, że jestem hipokrytką, bo wielokrotnie zaniedbywałam bloga. Ale jak widzicie zawsze do niego wracam. Może choroba zwana blogowaniem rozwija się u mnie wolnej jak u innych? Może wirus blogosfery musi w moim przypadku pokonać silny układ odpornościowy jakim jest brak czasu, a czasem lenistwo?
Nie jestem blogoholikiem.
Jeszcze.
Ale będę. Tak myślę. Marzę o rozwoju tego mojego małego skrawka wirtualnego świata. Chcę by blogowa rzeczywistość stała się mi bliższa. Chcę tak się wciągnąć. Muszę pozwolić wirusowi zwyciężyć. Muszę więcej pracować, więcej czasu poświęcać pisaniu. Bo blog to przede wszystkim czas spędzony na budowaniu relacji z czytelnikami, tworzeniu postów, odpowiadanie na komentarze, a także komentowanie u innych blogerów.
A Wy jak postrzegacie blogowanie? Jako uzależnienie czy nieuleczalną chorobę? Zakładając go wiedzieliście, że czeka Was mnóstwo pracy, a blogowy świat Was naprawdę wciągnie?
Post powstał w ramach wyzwania 5 dni do lepszego bloga.
Trudno powiedzieć, żeby blogowanie było uzależnienie. Raczej sprofesjonalizowaną rozrywkę. To trochę tak jak z czytaniem książek - codziennie coś czytasz, albo czytelników, albo żeby się dokształcić, albo szukasz inspiracji na wpis.
OdpowiedzUsuń