środa, 6 stycznia 2016

MOJE NAJ- , czyli 2015 JAKI BYŁ NAPRAWDĘ?


Rozmyślając o poprzednim roku zastanawiam się czy było w nim więcej wzlotów, czy upadków, sukcesów czy porażek. Koniec roku aż się prosi o jakąś refleksję, zastanowienie co było, co będzie (zwłaszcza jeśli piszesz bloga). Dlatego też powstało moje małe podsumowanie 2015 roku.

Momentami nie było mi łatwo wybrać te naj-. Jest to zbiór wydarzeń, które wspominam z uśmiechem na
twarzy i które wniosły coś dobre i pozytywnego do mojego życia. Jednak nie zawsze życie usłane jest różami, zdarzają się bowiem chwile ciężkie, trudne i bolesne, ale przecież takie też są w naszym życiu, nieprawdaż? Musimy je akceptować i wynosić z nich wnioski, bo gdybyśmy nie upadali nie umielibyśmy się podnosić. Dlatego w moim podsumowaniu zawarłam nie tylko jasne strony 2015 roku, ale również rzeczy mniej przyjemne i jednocześnie niemniej ważne, gdyż wniosły coś do mojego życia.
 Najmilsze wspomnienie

Chyba moje 18+1. urodziny. Cudowni ludzie, cudowna niespodzianka. Co tu dużo mówić - po prostu cudowny dzień.

Najlepszy wyjazd

Hmm... i tu się robi problem, jeśli się dużo wyjeżdża. Chyba na równi lutowy Londyn jak i rodzinny Paryż.
Chociaż w sumie świąteczny Berlin też był sympatyczny. Ale to w sumie Berlin, mój niemalże drugi dom ;)

 Największy sukces

100% z ustnego polskiego i niemieckiego i 90% z rozszerzonego polskiego. Z tych wyników maturalnych jestem najbardziej dumna. Szkoda, że przy rekrutacji na studia praktycznie nie były mi potrzebne...

Największa zmiana

Koniec liceum, początek studiów. Trochę ciężko przestawić się na tryb zjazdów i dużego wkładu we własną edukację, bo jeśli nie będę pracować w tygodniu to długo na tych studiach nie pociągnę.

Największe wyzwanie

 Matura to bzdura, więc chyba postawię na egzaminy na studia. Serio, kłębkiem nerwów byłam przed zakończeniem roku szkolnego, wybuchałam płaczem bez powodu, trzęsłam się jak osika na wietrze i nie mogłam spać w nocy, a kiedy odebrałam świadectwo ukończenia liceum i został tydzień do matury odetchnęłam i postawiłam na totalny chill out w czasie kiedy moi znajomi nerwowo wertowali repetytoria, czytali opracowania lektur i liczyli deltę. Kiedy w końcu usiadłam na egzaminie, sama się sobie dziwiłam, że po prostu go napisałam, oddałam pracę i poszłam do domu jakby nigdy nic. I tak za każdym razem. Nawet na rozszerzonym polskim, do którego w ogóle się nie przygotowywałam (serio nawet próbnej nie napisałam). Total luz. Za to egzaminy na studia... Przygotowywanie teczki, brak weny, poczucie presji i myśl nie nadająca spokoju - co jeśli się nie dostanę?

Najtrudniejsza decyzja

Co robić? Zostać czy wyjechać? A jak zostać to czy ASP czy Polsko-Japońska? W jednej chwili miałam ochotę rzucić wszystko i zacząć od nowa w Koszalinie, a w drugiej zostać w bezpiecznym rodzinnym domu. Nie było mi łatwo podjąć decyzji, która mogła zaważyć o całym moim przyszłym życiu. Czy była słuszna? Do dziś nie wiem, czas pokaże, póki co jestem szczęśliwa, zmęczona, ale szczęśliwa. Więc chyba tak miało być.
Największa porażka

O mojej największej porażce w sumie już Wam pisałam w tym poście. Tak, więc nic dodać, nic ująć.

Najgorsze wspomnienie

Śmierć babci. Strata bliskiej osoby zawsze boli. Może i była "tylko" przyszywaną babcią, ale znałam ją lepiej i dłużej niż moje prawdziwe babcie.

Ogólnie rok jak każdy inny, raz na wozie, raz pod wozem. Z czasem wspomnienia zaczynaj blednąć i zostają tylko te najbardziej znaczące i (z zasady) najmilsze. Przez to, że jestem starsza dostrzegam większą potrzebę dokumentowania chwil i wspomnień. Myślę nad wywołaniem w końcu kolejnych zdjęć i skończeniem zeszytu z poprzednimi wywołanymi zdjęciami. Zastanawiam się też nad Project Life. Wiem, wiem teraz strasznie modne się to zrobiło, ale w sumie czemu nie, skoro to fajna sprawa i pamiątka na lata?

A jaki był dla Was 2015 rok? Miło go wspominacie? Więcej było w nim jasnych czy ciemnych stron?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz