poniedziałek, 12 stycznia 2015

„HOBBIT: BITWA PIĘCIU ARMII”, CZYLI 20 STRON KSIĄŻKI W 2,5 GODZINY



Taki kinomaniak jak ja nie mógł sobie odmówić zobaczenia ostatniej części „Hobbita” na wielkim ekranie, mimo, iż już nie pracuję w kinie (czego bardzo mi brakuje) :) Peter Jackson jest mistrzem w swoim fachu – znajdźcie mi drugiego reżysera, który ostatnie 20 stron książki potrafi wydłużyć do 2,5 godzinnego filmu, w taki sposób, że widz się nie nudzi. Może nie jest dokładnie tak jak w książkę, co było wiadomo już po pierwszej części, bo w wersji Tolkiena nie ma ani słowa o Azogu czy Nekromancie, film Jacksona jest raczej wstępem do „Władcy Pierścieni” (mimo, iż ten film powstał wcześniej).

„Pustkowie Smauga”, czyli część 2. Przygód Bilbo Bagginsa kończy się w momencie, gdy smok Smaug leci, by zniszczyć Miasto na Jeziorze. W przeciągu 10 minut bestia zostaje zabita przez Barda. W tym momencie widz, który czytał książkę wytrzeszcza oczy i wyrywa mu się nieme „AHA”. No i oczywiście zaczyna się rozkmina filozoficzna pod tytułem „co będzie się działo przez następne 134 minuty?”. Krasnoludy odzyskały Samotną Górą, więc sielanka, impreza itd.? A no właśnie nie, bo z jakiegoś powodu tytuł filmu brzmi „Bitwa pięciu armii”. Mamy krasnoludy, mamy ludzi z miasta, gdzie pozostałe 3 armie? A no wkraczają elfy, by odzyskać skarb swego ludu, pojawiają się orkowie (tak to się chyba odmienia) z Azogiem na czele, w końcu jakoś trzeba rozwiązać wątek z poprzednich części, ale ciągle brakuje nam jednej armii. Przyznam szczerze, że nie wiem, kogo Peter Jackson nazwał piątą armią, nie mniej jednak w książce walczyły krasnoludy, gobliny ujeżdżające wargów, orły, elfy i ludzie.

Film zrealizowany, jak zresztą wszystkie filmy Jacksona, z niezwykłą precyzją i dbałością o szczegóły. Efekty specjalne są spektakularne, a animacje naprawdę realistyczne. Oprócz tego Martin Freeman w roli Bilbo Bagginsa :)

Może nie jestem wielką entuzjastką ani Tolkiena, ani nie czekałam z niecierpliwością na kolejne części filmu, nie mniej jednak doceniam swego rodzaju kunszt filmowy jakim popisał się reżyser wraz ze całą ekipą :)

Czy polecam? Cała seria jest warta obejrzenia, ale fanom książki radzę raczej z przymrużeniem oka ;)

W skali 1-10? 8 bardziej ze względu na realizację niż na fabułę ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz