wtorek, 17 listopada 2015

O TYM, JAK MÓJ ŚWIAT SIĘ ZAWALIŁ...

 1. lipca. Zderzenie ze ścianą.

Ałć, to boli, łzy. Ogarnij się jesteś w pracy. Ale co ja zrobię? Jakoś to będzie. A jak nie? Musisz powiedzieć mamie. Nie chcę, będzie na mnie zła. To nie Twoja wina, widocznie tak miało być.

"Tak miało być."

To zdanie, które powtarzałam sobie niemalże codziennie od tamtej pory. I powtarzam je dalej, gdy nachodzą mnie wątpliwości, czy dam sobie radę lub gdy tracę wiarę w siebie i to czy podjęłam słuszne decyzje. Jednak dalej nie wytłumaczyłam Wam, co było 1. lipca. Był to dzień wyników egzaminów predyspozycji do zawodu architekta. Jak się teraz pewnie domyślacie nie zdałam ich. Dla mnie to była katastrofa, moje dotychczasowe marzenia legły w gruzach, straciłam mój życiowy cel. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, miałam ochotę uciec gdzie pieprz rośnie i nigdy nie wracać. Może wielu z Was wyda to się śmieszne i dziecinne. Jednak dla mnie to był powód do wstydu i jedno z większych upokorzeń w życiu.

Po porażce na wzornictwie na ASP, którą też przeżywałam (bo stwierdzam, że chyba jednak to bardziej do mnie przemawia niż architektura) i kolejnej na PG kompletnie się załamałam. Miałam jeszcze oczywiście trzecią opcję, tzn. wzornictwo na Politechnice Koszalińskiej, jednak nigdy bym nie przepuszczała, że to będzie moja jedyna opcja.

Wpadłam w panikę, bałam się wyjazdu, kosztów utrzymania, bałam się ciężkiego i wymagającego kierunku, bałam się, co będzie jeśli i tam się nie dostanę. Brałam każdą możliwą zmianę w pracy, by mieć za co zapłacić za mieszkanie lub czesne, jeśli zdecyduję się zostać w Trójmieście. Rodzina bardzo mnie wspierała, jednak mimo to przeżyłam wiele nieprzespanych nocy i wylałam morze łez.

"Co ma być to będzie."

To zdanie powtarzała mi mama, towarzysząc mi na egzaminach na PK, Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych i ASP. Zdałam wszystkie te egzaminy i musiałam wybrać, w którą stronę chcę pójść - wyjechać do Koszalina na wzornictwo, studiować dziennie grafikę komputerową czy zaocznie grafikę projektową.

Jak myślicie, co wybrałam? Ciekawa jestem, czy zgadniecie.

P.S. Wiecie jaki jest największy paradoks całej tej sytuacji? Dostałam list z PG z informacją, że nie dostałam się na studia. Miałam w sumie ok. 67 punktów, a próg wynosił... ok. 45. Gdzie tu sens, gdzie logika? Gdyby brano pod uwagę samą maturę najpewniej bez problemu bym się dostała, jednak egzamin stanowił pierwszy odsiew. Smutno bardzo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz